Wreszcie nadszedł ten oczekiwany dzień mojego wyjazdu do Hongkongu. Bardzo się denerwowałam, ale teraz wygodnie siedzę sobie na lotnisku TEGEL w Berlinie i czekam na samolot.
W pociągu nie potrafiłam skupić się nad książką, bo byłam bardzo zmęczona całym tygodniem przygotowań do wyjazdu i pracą ostatnich dni semestru w szkole. Dopiero siedząc w przedziale czułam jak wszystko po mnie spływa, jak stresy odchodzą, a zmęczenie daje się we znaki. Ale świadomość, że teraz czeka mnie przygoda życia dało mi niesamowitą energię i spokój.
Czeka mnie jeszcze długa droga, ale fajnie jest samemu podróżować. Myślałam, że będę miała z tym problem, jednak muszę stale rozmawiać ze sobą w myślach, wtedy nie odczuwam samotności.
Wokół mnie przechodzą różni ludzie – lecą w różne strony świata, mówią w różnymi językami, mają dziwne bagaże… Jeden miał na głowie dredy za samą pupę (dziwnie to wyglądało!). Ludzie o ciemnej karnacji śpiewali i grali na gitarze umilając oczekującym czas, a ja zastanawiam się co by było, gdyby wszyscy byli tacy sami, łatwiej czy trudniej? Wiem, że na pewno mniej ciekawie i szaro! Cieszmy się tą odmiennością, bo od każdego można się wiele nauczyć. Przypomniały mi się słowa piosenki “Czerwonego tulipana”:
“Powinien być prosty jak zegarek świat
Po każdym “tik” byłoby “tak”..”
Myślę, że taki jest, tylko od nas zależy jacy będziemy dla tego świata, jak będziemy go odbierać, jak uczyć się akceptować jego odmienność i różnorodność. Oj, już czas, zbliża się pora odlotu mojego AIR FRANCE…
Niestety samolot trochę się spóźnił, ale już siedzę na swoim miejscu przy oknie i czekam na start. Właściwie to się wcale nie spóźnił, ale ja zapomniałam, że jest różnica czasu (o 1 godzinę). W samolocie miałam miejsce przy oknie i mogłam zobaczyć jak lecimy w chmurach i jeszcze wyżej – nad chmurami. Widok był piękny, jakbym była na najwyższych szczytach gór i podziwiała widoki. Uwielbiam latać, wcale się nie boję, czuję się dobrze i komfortowo. Czytaj dalej Moja droga do Hongkongu