Jestem w Chinach – Shanzhai

shenzehn_mix_IMG_7365_pajak_cz-b

Wybraliśmy się do Shanzhai – miasta należącego do Chin, państwa potężnego, przeludnionego i głośnego. To są moje pierwsze spostrzeżenia po krótkim pobycie. Zanim dotarliśmy na  granice kontrolne, opłaty i inne formalności już zaczynały nas męczyć..!

Jakże różni się Hong Kong od Shanzhai!!! Można powiedzieć, że przede wszystkim kulturą osobistą ludzi, która niestety zaraz po przekroczeniu granicy rzuca się boleśnie w oczy.  

Brak porządku! Ludzie mają zwyczaj mówienia do siebie bardzo głośno, a wchodząc do sklepów zatykałam jedno ucho, bo oprócz głośnej muzyki sprzedawcy reklamują swój towar, trzymając w ręku mikrofon i wykrzykując pełną piersią na wszystkie strony. Tak jest w każdym lokalnym sklepie… 

shenzhen_IMG_7353

Przepyszne jedzenie w małych przyulicznych knajpkach kusiło mnie przez cały dzień. Odważyłam się zjeść smażonego pająka. Był smaczny, tylko włoski na jego ciele łaskotały mnie w ustach – dziwne wrażenie. Lepiej mi się gryzło z zamkniętymi oczami. Po tej degustacji miałam możliwość skosztowania karalucha, ale odpuściłam sobie ten rarytas. Może następnym razem?

pajak_shenhzen

Celem naszej wyprawy było kupno kremów z węża i dobrej herbaty. Krem dostaliśmy w sklepie medycznym, ale znalezienie miejsca, w którym są herbaty najlepszych gatunków było sporym problemem. 

W końcu znależliśmy magazyny, gdzie można kupić prawdziwą chińską dobrą herbatę. Zanim zdecydujesz się na wybór gatunku takiej herbaty pani czyni ceremoniał jej parzenia. Otóż,  specjalnie zaparza w dzbaneczku wrzącą wodę, którą potem opłukuje małe kubeczki i miseczki, aby były czyste i ciepłe. Pierwsze zaparzenie herbaty wylewa, w ten sposób oczyszczając listki. Kolor herbaty zależy od gatunku, z jakiej plantacji pochodzi i stopnia fermentacji. Cała ta czynność odbywa się przy specjalnym biurku, które ma dziurki w blacie, żeby woda miała gdzie spływać. Pod biurkiem jest umieszczona miska, tak aby woda nie zalewała pomieszczenia. Są też specjalne podwójne tace z dziurkami do ceremoniału przyrządzania herbaty. 

Degustowaliśmy różne gatunki: chryzantemową, zieloną, białą i taką, która po zaparzeniu otwiera się w kształcie pięknego różowo-czerwonego kwiatka. 

Herbatę powinno pić się w małych kubeczkach lub miseczkach, tak też głosi stara tradycja chińska. 

Po długim pobycie wyszliśmy ze sklepu z pełnymi siatkami herbat. Część przywiozę do Polski, część Cass i Mati kupili dla siebie, a reszta będzie na prezenty noworoczne dla chińskiej rodziny, z którą powitamy Nowy Rok chiński – Rok Małpy (ale o tym w innym wpisie). W Hongkongu taka herbata jest bardzo droga i ludzie przez to jej nie kupują na co dzień. W lokalnych restauracjach podają zwyczajną – tanią, ale i też niezłą herbatę. 

Późnym wieczorem zmęczeni, ale zadowoleni z zakupów wróciliśmy do miejsca, gdzie jest cisza, ład i porządek.

Shanzai odwiedziłam już trzy lata temu, wówczas nastawiłam się na masaże, tym razem wyprawa miała inny charakter, ale i również ciekawy. 

[easymedia-fotorama med=”850″ size=”640,480″]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *